Wczoraj znalazłam 15 minut na książkę (Anselm Grün "Recepta na udane życie. O duchowości na codzień"). Trafiłam na fragment o Ośmiu Błogosławieństwach, które autor nazywa ośmioma drogowskazami do udanego życia. I w głowie dokonał mi się mały przewrót.
Jak zwykle wieczorem miałam mętlik w głowie, byłam zmęczona i smutna (może to drugie jest wynikiem tego pierwszego?). Pamiętam, jak przed porodem marzyłam tylko o jednym: żeby Mały był już z nami i żeby był zdrowy. Byłam pewna, że tyle wystarczy do szczęścia i że jeśli tak się stanie, będę codziennie dziękować Panu Bogu. I co? Moje marzenie się spełniło, a ja dalej marudzę. Jakie to ludzkie!!! Jakie to głupie... To (i dużo więcej) dotarło do mnie wczoraj podczas lektury. Oto fragment:
Szczęśliwi ubodzy w duchu, ponieważ do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,3)
"Chodzi tutaj o ludzi, którzy nie przywiązują się do rzeczy tego świata oraz są wewnętrznie wolni i niezależni od majątku i sukcesu. Ponadto są wolni od wszystkiego, co pochodzi z zewnątrz. Do osiągnięcia szczęścia nie potrzebują zewnętrznych dóbr, lecz sami czują się wolni i pełni życia.
(...)
Do bycia szczęśliwym nie potrzebujesz niczego, co pochodzi z zewnątrz. To właśnie zakłada pierwsze błogosławieństwo: po prostu być, nie musząc przy tym wiele posiadać. Erich Fromm nazwałby to modułem bytu (...)" /A.Grün/
Jakie to proste. Jakie to trudne...
![]() |
Czy ja się mogę ustawić w kolejce do wypożyczenia tej książki? :)
OdpowiedzUsuńW zamian mogę podrzucić "Książeczkę o dobrym czasie" Wilfrida Stinissena - ma tę zaletę, że na przeczytanie poszczególnych rozdziałów nie trzeba więcej niż 60 sekund ;)
Serdeczności :*
O tak! Wymiana książek jest wskazana! :-)
OdpowiedzUsuń