Mały skończył miesiąc. Myślałam, że po miesiącu wszystko będzie łatwe, a ja wypoczęta. Otóż nie! Dalej wszystko jest nowe (wizyty u pediatry, szczepienia, ataki kolki, rodzaje płaczu, jego potrzeby...). Zmęczenie zmieniło się w przemęczenie. Walka rozpoczyna się rano: o to, czy dośpię do 7, czy zdążę się ubrać i zjeść śniadanie przez godziną 10, czy dam radę zmienić którąś z kolei pieluchę...
Trwa szkoła przetrwania. Próby odgadywania potrzeb i mądrego planowania dnia. Nauka cierpliwości, opanowania, poświęcenia. Szkoła miłości.
a ocenę w tej szkole i tak wystawi życie i sam Maciej :)
OdpowiedzUsuń