Mój brat zginał w wypadku. Od 10 dni układam to w głowie. A właściwie nawet nie próbuję układać. Myśli przepływają przez moją głowę, a ja jestem gdzieś obok. Trwam. Ból pojawia się nagle i na krótko - uczucie pustki, tęsknoty, obojętności...
Chcę pisać o tym, jaki był i czego mnie nauczył. O tym, czego nie zdążyłam i już nigdy nie zdążę. O ludziach, którzy w ostatnich dniach pojawiali się w moim życiu. O śmierci i życiu. O uczuciu żalu i przemijania, które dopadło mnie dziś rano niespodziewanie, gdy o poranku zaczynałam dzień od kawy na rogu Grodzkiej i Franciszkańskiej z dwiema cudownymi kobietami. Dziś po raz pierwszy pomyślałam, że to wszystko minie. Nie wróci już. Że zostały nam tylko okruchy...
Współczuję... naprawdę, bo nawet czytam ten Twój post przez łzy... Trzymaj się ! Żyj dla pamięci o nim. A może zrób coś, z czego by się ucieszył.
OdpowiedzUsuńUla, dziękuję. To wszystko, co się stało nie mieści się w słowach. To, że miał 27 lat, że właśnie kupił, wyremontował i urządził mieszkanie, że właśnie spotkał dziewczynę,na którą tak długo czekał i z którą był tak cholernie szczęśliwy.. W lokalnej gazecie trafił na okładkę "Zginął Maciej, żył z pasją, jakby miał mało czasu"... On był niesamowity, we wszystko się angażował i miał tysiące pasji . A nagle go NIE MA.
OdpowiedzUsuń