Nie lubię rozmów w klimacie "dokąd zmierza ten świat". Młodzież podobno jest coraz gorsza, ludzie coraz głupsi, jedzenie coraz bardziej trujące... Być może to prawda. Tylko mówienie o tym niewiele zmienia. Raczej demotywuje.
(...)
W ostatnią sobotę wpadłam przed samym zamknięciem do jednej z krakowskich piekarni, takiej z tradycjami, od dziada pradziada. Zmęczona po zajęciach, zadowolona, że zaraz pojadę do domu, trochę przejęta, bo trzeba szybko posprzątać, bo kolęda, bo ksiądz przyjdzie, zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie dwóch starszych kobiet...
I zaczęło się: "że świat, że młodzi niewierzący, że nikt przykładu nie daje, że księdza po kolędzie nikt nie wpuszcza, że nie chrzczą dzieci...".
I nagle nie wytrzymałam. Zaczęłam cicho:
"Panie nie powinny tak narzekać...".
Potem mnie poniosło:
"Chrześcijanie nie powinni tak narzekać. Nasza religia jest chyba religią radości, prawda!? I poproszę kawałek tego ciasta. Śpieszę się, bo mamy kolędę!"
Zapłaciłam i zdążyłam jeszcze krzyknąć:
"Szczęść Boże!"
Stały oniemiałe.
(...)
A teraz o świecie. Nie ważne, w jakim zmierza kierunku. Ważne, co my możemy zrobić. Na przykład jedzenie. Nie kupować za dużo. Kupować jedzenie dobrej jakości. Wspierać lokalne firmy. Kupić ser z mleczarni ze Skały (Basia, Kamila, pozdrawiam!). Jajka raczej z numerem 1 niż 3. A najlepiej sprawdzone od jakiegoś znajomego rolnika. A kapusty kwaszonej do ręki nie brać, tylko szukać kiszonej! Wystarczy. Na początek :-).
Jakim cudem umknął mi wcześniej ten post?! ;)
OdpowiedzUsuńI nie tylko to mam na względzie, żeby szybciutko podpisać się pod rekomendacją twarogu ze Skały (który - nomen omen - nie należy do serów twardych ;)
Scenę z Paniami w piekarni skomentuję krótko:
:D :D :D