Kilka dni w zdrowiu. I w słońcu. Probiotyki, srebro koloidalne i terapia światłem. Dwie nowe książki na półce. Sześć ramek sosnowych pomalowanych własnoręcznie na biało - delikatnie, aby była widoczna struktura drewna. Weekend na szkoleniu.
Kilka normalnych, intensywnych dni. Od wczoraj jednak znów niepokój, bo Małego znów coś dopadło (sześć dni temu skończył antybiotyk...). Biorę głęboki oddech przed dzisiejszą nocą.
W weekend wałkowaliśmy na zajęciach asertywność. Dużo dobrej energii, sporo "grzebania w sobie". Fantastyczni ludzie. Obudziło się we mnie pragnienie tej niesamowitej wolności, jaką niesie ze sobą asertywna postawa. Spokojnie i wyraźnie wypowiedziane NIE, bez agresji, bez uległości, bez tłumaczenia się. NIE, które oznacza, że szanujemy siebie, że znamy swoje priorytety. NIE, które sprawia, że to co mówimy, jest zgodne z tym, co myślimy. Jasna, szczera postawa...
Możecie sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy po dwóch dniach wałkowania tego tematu, w niedzielę wieczorem, na mszy w Sanktuarium Jana Pawła usłyszałam podczas Ewangelii: "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi."...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz