Tymczasem dziękuję za Beskidy, o których jeszcze będę pisać. Za małe podróże lokalne. Za spotkanie Małego z prababcią. Za czwartą rocznicę ślubu. Za cudowne spotkanie z okazji moich urodzin, a przede wszystkim za to, co poczułam tego dnia. Po raz pierwszy zrozumiałam, że ci ludzie, którzy świętują ze mną, akceptują mnie taką, jaka jestem. Nie ważny kilogram w tę czy w tę, nie ważna długość rzęs... Że liczy się to, co mamy w sercach.
Dziękuję za ludzi najcudowniejszych pod słońcem, także tych, których zabrakło w Krakowie. Zamykam oczy - Hanower, Ropczyce, Bezmiechowa, Livingstone, Bedford, Krosno,Olkusz, Tarnów, Kraków, Łódź, Toronto... Uśmiech.
Ps. Może przydałoby się jakieś podsumowanie ostatniego roku? Ostatnich 30 lat? Nie wiem.
29 sierpnia! On usiadł, a ja uświadomiłam sobie, że naprawdę jestem szczęśliwa... |
Super się czyta Twojego bloga! Z wielką przyjemnością. Czekam na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńMiedzy czasie zapraszam jeśli ktoś znajdzie, trochę czasu do mnie.
Miło widzieć tutaj nowe osoby. Z ciekawością zajrzałam do Ciebie.
UsuńAle się cieszę z Twojego szczęścia !!!!! A wiesz, że to jest zaraźliwe ? Chodź sobie po ulicach i zarażaj tym szczęściem kogo spotkasz :))) Buziole posyłam *)))
OdpowiedzUsuńDzięki Ula!
UsuńKrosno pozdrawia po krakowsku i odgraża się poprawinami ;)
OdpowiedzUsuńPozytywnego nastawienia nigdy dość, niech się Ciebie trzyma :)
Bardzo chętnie "się poprawi" wspólnie. Mogą być też knedle lub rozpoczęcie sezonu kiszenia kapusty / ciasta dyniowego...
UsuńCieszę się, że jesteś szczęśliwa! Olkusz też myśli o Tobie zawsze z uśmiechem i liczy, że może będzie mógł wpaść kiedyś na chwilę na herbatę. :-)
OdpowiedzUsuńOlkusz może wpadać zawsze, o każdej porze:-).
Usuń