Ja: Zdrowi? (Tak, uwierzcie, to jest kluczowe pytanie)
Inna matka/ojciec: Eeee.. Katar.
Ja: Żółty?
(...)
I tak się toczy rozmowa. Jednym tchem wymieniamy objawy, antybiotyki, syropy... Jeszcze wczoraj pocieszałam mówiąc, że nawet najgorsze zapalenie ucha kiedyś mija. Dziś rano karnie ustawiłam się w kolejce do pediatry, a potem w aptece po antybiotyk (tak, dzieci potrafią się rozchorować w ciągu jednej nocy).
Praca, spotkania i inne aktywności muszą poczekać... Ja znów na tydzień wypadam z gry. A może właśnie wracam do gry... do gry zwanej życiem.
A przy okazji trochę pogotuje. Humus, królik w ziołach, bulion warzywny z czarną rzepą i kompot jabłkowy. Życie!
Ps.1. Podziękowania dla wszystkich, z którymi udało mi się w ten weekend "spotkać" - TELEFONICZNIE. Skoro nie dane nam siedzieć w słońcu i w spokoju rozmawiać, doceniam to, co daje nam ten szalony świat. Rozmowy telefoniczne.
Ps.2. I jeszcze polecam wywiad z prof. Gadaczem z "Magazynu Świątecznego" Wyborczej.
Ps.3. Poniżej sobotnio-niedziela migawka.
W weekend podbijaliśmy świat. Wszelkie choroby wydawały się nierealne. |
Niedziela miała moje ulubione kolory. |
Oswojone już weekendy w drodze wydawały się nie mieć końca. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz