Siedziałam dziś pół godziny w parku, piłam świeży sok marchwiowy i czytałam gazetę. Świeciło słońce, a Maciek spał w wózku. "Sielanka" pomyślicie. Nie. To raczej miła odmiana po wczorajszym dniu, kiedy Mały przepłakał kilka godzin. Od rana do 14 płakał, wył, przysypiał i znów wył. Zdążyłam jedynie zjeść śniadanie (koło 11 dopiero). Wyglądało to, jak atak masakrycznej kolki. Wczoraj byłam totalnie wyczerpana i gdyby nie druga zmiana, która przyszła z pomocą koło 16, chyba bym siadła i się zapłakała. A tak D. zajął się Małym, a ja próbowałam odzyskać równowagę... w kościele. Spacer, pół godziny na krótkiej, cichej mszy świętej , świeży chleb kupiony w piekarni - i mogłam wrócić! Ale nie o tym miałam pisać...
Chciałam się podzielić moim ulubionym artykułem, który już w pierwszych zdaniach trafia w samo sedno:
Nigdy żadne pokolenie nie wykorzystywało czasu tak zachłannie i nie cierpiało na tak chroniczny jego brak. Narzekamy, że mamy za mało czasu. Oznacza to zawsze, że nasze życie rozmija się z naszą skalą wartości – na coś wartościowego w naszym poczuciu nie starcza nam czasu.
Najciekawsze jest to, że im bardziej człowiek jest zorganizowany , w im większym stopniu efektywnie wykorzystuje czas, tym szybciej on ucieka. Błędne koło... Ale są na to recepty (m.in. medytacja przy obieraniu ziemniaków) i o tym w artykule z miesięcznika „Charaktery”, nr 10, 2001 r.:
"Wyspy nicnierobienia">>
Polecam i zachęcam do medytacji przy obieraniu zmieników :-), jest to czynność, na którą znajdą czas nawet świeżo upieczone matki...
Dzięki za ten artykuł... Niezbicie dowodzi, że dzisiejszy świat, przez swoją "zadaniowość", stoi na głowie.
OdpowiedzUsuńUdaję się na poszukiwanie swojej wyspy ;)
Życzę dużo sił :*
Masz rację, trochę stoi na głowie. Najgorsze, że ja bardzo często wpadam w ten rytm. Za często. Nawet teraz, kiedy powinnam zwolnić...
UsuńPs. Wiesz co mnie teraz dopadło? Tęsknota za majem i Nowicą...
Wiesz Kasiu, Nowica jest teoretycznie przez cały czas, a w praktyce co roku, o tej samej porze ;) Maciek będzie miał już kilka miesięcy i z pewnością chętnie się wybierze na wycieczkę :)
UsuńSwoją drogą, mnie też kusi, żeby obejrzeć tam jakiś spektakl teatralny... ;)
Zawsze po pojawieniu się dziecka poczucie czasu zmienia swój wymiar! Już nigdy nie będzie go tak dużo jak wcześniej! A ja przy obieraniu ziemniaków (i gotowaniu w ogóle) najczęściej nadrabiam jakieś zaległości tv (dzięki Bogu za nagrywarke w dekoderze ;))
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Maciusia. Mam nadzieję, że to jednak nie była kolka i że jeśli nawet, to że już nie wróci.
Kinia, widzę, że Ty z gotowaniem szalejesz. Tak trzymać! Jak będzie trochę spokojniej, to trochę Cię podpytam. No i czekam na jakieś przepisy - mam taki zeszyt, w którym zbieram przepisy od przyjaciół - każdy przepis z informacją od kogo pochodzi. Czekam na coś od Ciebie:-))).
UsuńCiekawa jestem, co masz ode mnie w tym kajeciku... ;)
UsuńPS. Kingo, pozdrawiam serdecznie :)
B.,soczewicę poznałam i pokochałam dzięki Tobie (choć oficjalnym przepisem na zupę się nie podzieliłaś do dziś). Wzięłam kiedyś przepis na sałatkę z ryby wędzonej (ale nie zagościł na stałe...). No a knedle dopiero przed nami...
UsuńPozdrawiam również :)
UsuńA co do przepisów to Kasiu nie wiem czy uwierzysz, ale pierwsze co mi przyszło do głowy to.... parówki w cieście z przywrotnikiem!!!! :D :D :D
Ale do tego przepisu to jeszcze potrzeba zdolności Kami i Ani :P
A tak na poważnie to poszukam jakiegoś przepisu i podeślę jak tylko skonczy mi się ten maraton nockowy. Od halloween skończone a ja ciągle mogę robić za zombie ;)
Oj, widzę, że koleżanka coś nieuważnie czyta mojego bloga... ;) Oto przepis na zupę z soczewicy:
Usuńhttp://mojamasala.blogspot.com/2011/01/w-sina-dahl-w-sina-dahl.html
A jeśli chodzi o knedle, to możemy powoli zacząć rozglądać się za terminem ;)
Ściskam mocno!